5 września 2014

Nowy nauczyciel wcale nie musi być nudny i straszny!

Jest rok 1959. Akademia Weltona świętuje setną rocznicę powstania. "Tradycja. Honor. Dyscyplina. Doskonałość" - głoszą Cztery Zasady szkoły, jej filary, a jej tradycją jest bycie najlepszym.
Nie brzmi zbyt ciekawie, prawda?
Uczniom też się to niezbyt podoba, ale nie potrafią postawić się rodzicom, nigdy nie zrobili nic "wyjętego spod prawa". Tyle że w tym roku, w roku 1959, coś się zmieniło. Doszedł nowy nauczyciel języka angielskiego.
Jaki jest? 
I co nowego wprowadza do życia uczniów szkoły?
Jak się pewnie domyślacie, żeby poznać odpowiedzi na te pytania, musicie przeczytać książkę. W tym miejscu zrobię coś, co zdarza mi się bardzo rzadko - polecając tę powieść polecam również... film. Bo książka, o której mówię ("Stowarzyszenie umarłych poetów" Nancy H. Kleinbaum) powstała na podstawie filmu, który robi wrażenie. 

Dodam tylko, że z książki można się wiele nauczyć. Opowiada o życiu młodych chłopców, odgrodzonych od świata, po "praniu mózgu" (nie wiem, jak inaczej nazwać postawę, która reprezentują uczniowie Akademii Weltona), bez dziewczyn (no, chłopcy, udałoby Wam się tak przetrwać? ;)) i z życiem towarzyskim ograniczonym do minimum. 
Bohaterowie książki przeżywają miłość, zazdrość (te dwie rzeczy chyba idą w parze), rozczarowania, nowe doświadczenia i starają się wyjść życiu naprzeciw. A do tego przekazywane są w powieści rady, jak napisać pracę na temat lektury, której się nie przeczytało (czy przydaje się w praktyce napiszę, jak zastosuję). 
Książka wzruszyła mnie do łez i doprowadziła do stanu zadumania, z którego nie mogłam sie wyrwać.  Z niewiadomych przyczyn postanowiłam uczcić tę powieść minutą ciszy. Wiem, to jest dziwne, ale nie pamietam, żeby jakaś książka zrobila na mnie takie wrażenie. I tak, mam "kaca książkowego" po jej lekturze. 
Wydaje mi się,  że już wystarczająco zachwaliłam tę powieść, ale napiszę to jeszcze raz, wyraźnie: przepiękna książka. Możliwe, że zrobiła na mnie takie wrażenie tylko dlatego, że  lubię również poezję, ale bez wątpienia warto ją przeczytać. Może nie jest to lekka książka, ale krótka i dosyć łatwo się ją czyta. 
Szkoda, że nie jest to już lekturą, a zamiast tego mamy, na przykład, "Krzyżaków"...
Polecam!!
CARPE DIEM!

100000000000000000 (i jeszcze więcej) /10
źródło okładki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz