6 stycznia 2016

Ostatnia wiocha w kraju



Mieszkańcy Taplar - ostatniej, nieucywilizowanej wioski na wschodzie Polski - od pokoleń żyją odcięci od całego świata. Mimo że zbliża się koniec XX wieku, oni nadal nie słyszeli o czymś tak "egzotycznym" jak prąd, radio czy sztućce. Lokalna władza jednak postanawia zrobić z tym porządek - do wsi sprowadza się nauczycielka, której powierzono misję utworzenia szkoły. Chociaż jest to szczupła, miastowa panienka wywraca spokojne życie bogobojnych wieśniaków do góry nogami.

Kiedy przebrnęłam przez kilka pierwszych stron powieści, było mi ciężko stwierdzić, co to w ogóle za język... Ni to polski, ni nie-wiadomo-co, po prostu - wieśniacki. Narratorem jest jeden z chłopów, który ze swojej perspektywy opisuje wszystkie wydarzenia i swoje przemyślenia. Niektóre fragmenty są naprawdę zabawne, inne dziwne, a jeszcze inne... obrzydliwe (chodzi mi tutaj o bardzo naturalistyczne opisy pewnych... hmm, zjawisk i czynności). Wiele osób twierdzi, że śmiało się przy lekturze do łez - ja byłam... wkurzona! Głupota i ograniczenie wieśniaków doprowadzało mnie momentami do szału, dopiero po pewnym czasie się przyzwyczaiłam i już tak tego nie przeżywałam. Książka na pewno wzbudza wiele różnych emocji, dlatego naprawdę warto po nią sięgnąć. Tylko jest jeden haczyk... w trakcie czytania i nawet trochę czasu po skończeniu książki zaczyna się myśleć w tym wieśniackim języku... Ja łapałam się na tym jeszcze przez 2 tygodnie po lekturze. Zadziwiające jak to łatwo wchodzi do głowy.

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz