Łukasz jedzie z mamą na wymarzone wakacje nad jezioro. Bardzo się cieszy z tego powodu, jednak jego radość nie trwa długo. Mają wypadek. Łukasz ma całe połamane nogi, a jego mama zapada w śpiączkę ("zasnęła i nie chce się obudzić"). Chłopak mieszka z sąsiadką, bo nie ma ojca, ani żadnej rodziny. Przynajmniej tak twierdzi, bo pewnego dnia ktoś dzwoni do drzwi sąsiadki-opiekunki Łukasza. I wtedy się zaczyna...
Czytając tą książkę był jeden moment, w którym czytając, wracałam do zdania kilka razy, żeby sprawdzić, czy moje oczy przypadkiem nie szwankują. Bowiem główny bohater, Łukasz, chodzi do gimnazjum! Może nie widzicie w tym nic dziwnego, ale narracja, zachowanie i sposób myślenia... Sądząc po tym wszystkim powiedziałabym, że chłopak ma MAKSYMALNIE 10 lat. Oświeccie mnie, jeśli coś źle zrozumiałam, bo to mnie przeraża. No ale cóż - przejdźmy do rzeczy. Książka... sama nie wiem co o niej myśleć. Momentami bardzo mnie wciągała i gdy już myślałam, że będzie ciekawie, a akcja będzie mniej infantylna: Bum! Powrót do banalnych i dziecinnych wydarzeń. Ludzie! Można szału dostać.
Mimo to... książki nie mogę zrównać z ziemią. Były chwile, chociaż nieliczne, gdy powieść czytało się miło i przyjemnie, ale zazwyczaj lepiej pamiętamy to, co złe, prawda? Ja również bardziej pamiętam momenty, w których książka mnie rozczarowała, z tego też powodu pamiętam zakończenie.
Podsumowując: jeśli zapomnieć o wieku bohatera (i przypisać mu wiek około 6-7 lat), skupić się na dobrych momentach książki i zmienić koniec, powieść bym poleciła.
5,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz