Pewnego dnia w Warszawie, roku pańskiego 1942, dochodzi do morderstwa polskiej prostytutki. Niby rzecz całkowicie zwyczajna i ani trochę niezaskakująca. Podczas wojny dochodziło przecież do tysięcy mordów, a poza żołnierzami, prostytutki były jej najczęstszymi ofiarami. Mord ten jednak, ze względu na potworne okrucieństwo i bezlitosne zmasakrowanie zwłok, przykuł uwagę majora Graua, odpowiedzialnego za kontrwywiad w okręgu warszawskim Abwehry.
Podczas przesłuchiwania świadków, jeden z nich zeznał, że widział wychodzącego z mieszkania denatki mężczyznę w mundurze niemieckiego generała. To pozwoliło znacznie zawęzić krąg podejrzanych, ponieważ w tamtych czasie w Warszawie znajdowało się zaledwie trzech generałów. Który z nich okaże się winny i w jakim tempie potoczy się śledztwo? Przekonajcie się sami.
Powieść ta nie jest typowym kryminałem. Wątek śledztwa jest zaledwie niewielką częścią tematyki "Nocy generałów". Kirst skupił się przede wszystkim na opisaniu życia i zachowań niemieckich generałów. Ich spojrzenia na świat, toku rozumowania oraz na tym, w jaki sposób traktowali oni podwładnych i służbę.
O niemieckich generałach zazwyczaj myśli się jak najlepiej – świetni przywódcy, niezrównani żołnierze. Dzięki tej książce przekonałam się jednak, że wcale tak nie było. Byli to tacy sami ludzie jak my, którzy również mieli słabości. Zasłona nieskazitelności, którą zazwyczaj okala się niemieckie wojska, skrywała jedynie brud i zakłamanie. A niektórymi rządziły najgorsze z możliwych, zwierzęce instynkty.
Powieść ta otworzyła mi oczy i ukazała absurdy wojny w całej ich okazałości. Niektóre zdarzenia były wręcz tak absurdalne, że aż śmieszne, a jednak były prawdziwe.
Naprawdę wiele można dowiedzieć się z tej książki. Poszerza ona nasze spojrzenie na drugą wojnę światową i pozwala ujrzeć pewne zdarzenia z perspektywy niemieckich żołnierzy, a nie tylko polskich cywili, jak to zazwyczaj bywa.
Gorąco polecam tę powieść, która wciąga już od pierwszej strony. Kirst pisze bardzo bezpośrednio i nie bawi się w owijanie w bawełnę. Nie czuję się godna, by oceniać jego styl i użyte w powieści porównania oraz inne środki stylistyczne - są mistrzowskie. Wiele bym dała, by umieć pisać z takim polotem. Oto przykład:
" Wszystko wokół stanowiło całkowitą doskonałość formy w kolorach łagodnie uśmiechniętej niebieskości nocy i promiennie niemal uchwytnej czerni. Zarys środkowego portalu przecinał jakiś pochylony, podłużny, niewyraźny cień. Stał tam człowiek, samotny człowiek. Mógł to być Tanz. Długo siusiał na tę doskonałość formy."Uważam, że powieść ta jest naprawdę godna polecenia, i że czas poświęcony na jej czytanie nie będzie czasem zmarnowanym.
9/10
Źródło okładki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz