Ona sama idzie przez sen,
Okrutny, ciemny, tajemniczy,
A ona delikatna jak len,
Sama w ciemności kroczy.
Nikogo na swej drodze nie spotyka.
Cisza. Ani jednego porywu wiatru.
Tylko zegar głośno tyka.
Właśnie wchodzi do teatru.
Tam anioły sztukę odgrywają.
Rodzą się, żyją, umierają.
Człowiek słabą jest istotą.
Każdego kiedyś spotka śmierć.
Nikt nie może uciec przed nią.
Każdego kiedyś spotka śmierć.
Bez litości, po cichu przyjdzie do każdego.
Nawet po tę kruszynę,
Co brnie dalej w tym śnie.
Sama nie wie nic,
Czy żyje, umiera czy śni.
Boi się sama o siebie.
Nagle widzi w dali
Mężczyźni na biało ubrani.
Myśli: "To anioły, przyszli po mnie. Umarłam"
Nagle jeden wyszedł z tłumu,
Kruszyna wyciąga dłoń,
Chciała go dotknąć,
Sprawdzić czy żyje, czy umiera, czy też śni.
Sama nie wie, co się dzieje.
Cały czas posiada nadzieję.
Jak te anioły w teatrze,
Będzie żyć czy umrze?
Tego nie wie nikt.
Na każdego przyjdzie pora,
Biały anioł zstąpi z nieba,
Zabierze ze sobą.
Odleci na skrzydłach, poniesie w górę.
A nas już nie będzie.
Obudzimy się żyjąc w błędzie.
Będą dusze nasz zbłąkane,
Krążąc po tym świecie, czekając na spotkanie.
~ Kornelia L.
obrazek