Książka S.J. Watsona "Zanim zasnę" opowiada o kobiecie po czterdziestce, która to każdego dnia ma wrażenie, że budzi się w obcym domu obok obcego mężczyzny. Mało tego - kobieta ma problem, żeby rozpoznać samą siebie - przecież powinna być dwadzieścia lat młodsza! Christine codziennie rano słucha tych samych wyjaśnień - że miała wypadek, w wyniku którego straciła pamięć. Że mężczyzna,z którym spała to jej mąż Ben. Że żyją razem szczęśliwie (na tyle na ile to możliwe ze względu na amnezję Christine). Kobieta od czasu do czasu odzyskuje pewne wspomnienia, które jednak traci podczas snu. Pozostaje jej tylko niezawodna intuicja, która mówi, że coś się nie zgadza...
Powieść wciągnęła mnie, nie mogłam się oderwać, chociaż jednocześnie irytowała mnie swoją powtarzalnością, motaniem się od zadowolenia ("wszystko jest świetnie") do stanu dokładnie przeciwnego ("wszystko jest beznadziejne, to spisek"). Chociaż od samego początku gdzieś z tyłu głowy miałam pomysł, że rozwiązanie sprawy może być takie jak było, to jednak wywołało ono lekki szok. Czegoś mi w powieści brakowało, pewnych wątków nie potrafię logicznie wytłumaczyć, co mnie, jako ciekawskiego i często czepialskiego czytelnika irytowało. Sam pomysł jednak w połączeniu z wciągającym stylem stanowczo zasługuje na pochwałę.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz