Montag, główny bohater książki Raya Bradburego, "451st. Fahrenheita" jest strażakiem. Nie gasi on jednak pożarów. Jego zadaniem jest palenie książek, razem z domami, w których się znajdowały i ich właścicielami. Strażak ma jednak pewnego rodzaju wyrzuty sumienia, czuje jakby robił coś nie do końca właściwego.
Ta książka jest według mnie idealną odpowiedzią na pytanie "Dlaczego powieści nie są krótsze, pozbawione "wprowadzenia"?. "451st. Fahrenheita" jest jakby oderwanymi kontekstu myślami Montaga, jakimiś zebranymi wydarzeniami. Nie ma tu wprowadzenia do świata, o którym czytamy, nie ma jakiegokolwiek punktu zaczepienia, przez co powieść stanowczo traci. Takie "dzieło" nie potrafi wciągnąć - bo i czym?
Jednak nie mogę też odmówić książce pewnych racji. Jest ona mądra, nasiąknięta sentencjami i trafnymi porównaniami, ale czy nie trafiłaby lepiej do czytelników, tworząc spójną całość?
5/10