Nadchodzi styczeń, a Arnie siedzi w małej budce sygnałowo - narzędziowej. Jest w niej uwięziony ze względu na zaspy śnieżne. Nagle słyszy drapanie w drzwi. Domyśla się, że to pies, lecz czy mu otworzyć? Postanawia to zrobić, ale... BUM!
Książka świetna, wciągająca, na jeden, maksymalnie dwa wieczory. Z przerażającymi obrazkami, ciekawą fabułą i mistrzowskim doborem słów - w końcu to Stephen King - Król wszystkich Królów! Jednakże pomimo niewątpliwego geniuszu tej opowieści - obróbki, klimatu, treści i niebanalności - "Rok wilkołaka" nie poruszył mnie i nie ukradł mojego serca, tak, jak np. "Carrie".
8,5/10