19 lutego 2015

Z deszczu pod rynnę

David Zinc, absolwent Harvardu - wydziału prawa, pracuje w gigantycznej prawniczej korporacji. Zarabia 300 tysięcy dolarów rocznie i haruje po dwanaście godzin dziennie. Pewnego ranka nie wytrzymuje. Rzuca wszystko w cholerę i postanawia się upić. Tego dziwnego, przełomowego dnia, schlany w trupa David trafia do szemranej kancelarii adwokackiej Finley'a & Figg'a. Nie wiadomo czemu, upiera się, by pracować właśnie tam - współpracując z nieudacznikami i zarabiając marne grosze.

W kancelarii Finley'a & Figg'a praca polega na objeżdżaniu zakładów pogrzebowych, szpitali oraz bieganie za karetkami pogotowia w celu znalezienia klientów. Firma ma jedynie dwóch pracowników - Oscara Finley'a i Wally'ego Figga. Teraz dołącza do nich "żółtodziób" - David. Do tej pory przeprowadzali jedynie rozwody bez orzekania o winie oraz sprawy spadków. Które i tak zazwyczaj partaczyli. Co się stanie, kiedy ta malutka kancelaria postanowi zająć się sprawą o wydźwięku ogólnoświatowym?

Thriller prawniczy. Nie brzmi specjalnie interesująco. Szczególnie drażni drugie słowo - prawniczy. Co w tym może być ciekawego? Też tak na początku myślałam, książkę jednak pochłonęłam w kilka dni. Barwni bohaterowie, wartka akcja, przykuwająca uwagę intryga - oto przepis Grishama na idealny thriller prawniczy. Autor dodatkowo przemyca wiele interesujących informacji na temat amerykańskiego prawa. Coś, czego zapewne z własnej woli niewiele osób by przeczytało.

Gorąco polecam!

9,5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz