13 marca 2017

Siedem razy na nie


Debiutem Lauren Oliver, kojarzonej dziś głównie z trylogii Delirium, była powieść młodzieżowa Siedem razy dziś. Autorka napisała ją mając zaledwie osiemnaście lat. Młody wiek pisarki może w tym wypadku działać na jej korzyć, bowiem tłumaczy błędy w fabule i       stylistyce (których było, notabene, bardzo dużo).
Główną bohaterką jest pusta - tak, pusta. Inaczej nie da się jej nazwać - Samanta, uczennica czwartej klasy liceum w małym miasteczku Riverview. Jest bardzo popularna, ma trzy przyjaciółki, z którymi tworzy paczkę i na pozór cudownego chłopaka Roba. Jej codzienność polega na wyśmiewaniu i dręczeniu innych, plotkowaniu z koleżankami i podrywaniu przystojnego nauczyciela matematyki, pana Daimlera. Wszystko zmienia się, gdy przyjaciółki ulegną wypadkowi drogowemu, w wyniku którego Sam straci życie. 
Jednak zamiast obudzić się w zaświatach, Sam budzi się w własnym łóżku, a kalendarz powtórnie wskazuje na 12 lutego. Dziewczyna otrzymuje szansę by zmienić bieg historii i ocalić swoje życie.
Książka podejmuje nieco oklepany już temat powtarzania tego samego dnia. Może mogłaby się obronić, jeśli napisana zostałaby w ciekawszy sposób a jej bohaterowie nie byliby tak sztampowi i odrzucający jak ci, których wykreowała Oliver. Niestety, czytelnik musi się zawieść. Zarówno Sam, jej przyjaciółki oraz Rob są bezmyślnymi, dziecinnymi półgłówkami dla których jedyną ważną sprawą jest seks. Bohaterowie są tak stereotypowi, że to aż boli. Niemal wszyscy uczniowie liceum w Riverview wydają się pozbawieniu zarówno empatii jak i osobowości. 
Momentami książka była, mówiąc kolokwialnie, tak g ł u p i a, że musiałam ją na chwilę odłożyć, żeby zastanowić się czy czytanie jej dalej ma jakikolwiek sens. Zachowania bohaterów były pozbawione logiki i dobrego smaku. Można by to zrzucić na młody wiek postaci, byli oni przecież tylko licealistami, ale niestety... nauczyciele byli momentami jeszcze gorsi. 
Specjalnie podziękowania należą się tłumaczowi, który oryginalny tytuł Before I fall zamienił w jeden wielki spojler. Przez to czytając książkę po prostu odlicza się siedem dni aż do finału. Pan tłumacz dodatkowo zniszczył i tak już słabą książkę.
Podsumowując, jeśli naprawdę nie macie niczego innego do czytania lub chcecie odpocząć od cięższych tytułów, łapcie za Siedem razy dziś. Jeśli jednak spodziewacie się chwytającej za serce i ciekawej książki, uciekajcie z dala od tego gniota.

Ocena: 1/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz