"5 sekund do Io" to intrygująca książka Małgorzaty Wardy. Pochodzi ona z Gdyni, pisze o świecie typowo polskim, co początkowo tylko mnie od tej książki odrzucało. Jednak po kilku podejściach sięgnęłam i zanurzyłam się w świat nastoletniej Miki, która straciła rodziców i właśnie przeżyła kolejną tragedię. Stara się opiekować młodszą siostrą, a jednak zdaje się nie radzić sobie wystarczająco sama ze sobą. Jej świat jest rozdarty. Między dziś a dawniej. Między rzeczywistością a grą. Między grą a wspomnieniami. Między oczekiwaniami a możliwościami.
Na początku ciężko jest się połapać, co się dzieje na jakich płaszczyznach. Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie "ale o co w tym wszystkim chodzi?", ale to tylko potęgowało ciekawość. Sprawiało, że musiałam czytać dalej. Zostałam wciągnięta zupełnie tak, jak wciąga Io i ciężko mi było się oderwać.
A jednak czegoś mi w tej książce brakowało. Nie potrafiłam współczuć bohaterom, nie byłam w stanie w pełni polubić Miki. Była ona bardzo denerwującym głównym bohaterem bez wyrazu. Takim nijakim. Wydaje mi się, że łączyła ona tak wiele sprzecznych cech, że ciężko jest się z nią utożsamiać. Natomiast fabuła i akcja - 10/10.
8,5/10